piątek, 1 czerwca 2012

PIJANY POLAK TO JUŻ MIT

Pijany Polak to już mit

Autorem artykułu jest Miłosława Dobrowolska


Ostatni raport WHO dobitnie pokazuje, że już nie jesteśmy pierwsi w Europie. Stereotyp zataczającego się Polaka skutecznie obalają nasi sąsiedzi. Czasami dobrze nie być pierwszym. Pytanie tylko, czy to nie czcze deklaracje, bo rzeczywistość nie bardzo to potwierdza.

Stereotyp godzi w człowieka

Nic bardziej nie utrwala stereotypów, jak postępowanie zgodnie z nimi. Przeciętny polski turysta bez oporów i z chęcią to udowadnia. Wykupujemy all inclusive i bar jest nasz. W renomowanych i tych mniej uważanych resortach pijemy, ile możemy, bo przecież „jest za darmo” i grzechem byłoby nie skorzystać.  A tu nagle okazuje się, że wcale nie jesteśmy tacy grzeszni, bo inni w Europie piją więcej. Pytanie, czy raport WHO pokazuje nas samych u nas, czy, przez niedopatrzenie, pominął nasze gościnne występy.  Bo prawdą jest, że wizerunek turysty mocno odbiega od  poprawnego politycznie obywatela. Sami tego doświadczamy na własnej skórze, gdy odwiedzający nas tłumnie obywatele Wielkiej Brytanii, po spożyciu naszych mocnych piw i wódek, roztaczają swe niebagatelne uroki. My sami nie jesteśmy wcale lepsi. Wyjeżdżając do ulubionych ostatnio krajów północnej Afryki zapominamy, że w ich kulturze nie jest to dobrze postrzegane. Uprzejmy pracownik hotelu nie zwróci nam uwagi, że przeholowaliśmy, ale to nie oznacza, że nie opowie w domu, jak bardzo jesteśmy niepoprawni.

Liczby nie kłamią

Być może, ale nie mówią też całej prawdy. I tak pewnie jest w tym wypadku. Patrząc na dane z raportu można byłoby sadzić, że jesteśmy przyzwoitym narodem, bo plasujemy się w środku stawki.  Eksperci WHO wzięli pod uwagę alkohol pod różnymi postaciami – wódkę, wino i piwo – po czym skrzętnie przeliczyli to na  ilość czystego spirytusu przypadającą na głowę pojedynczego mieszkańca. Lepsi od nas okazali się Czesi, Węgrzy czy Rosjanie, ale bezwzględnie zdystansowali nas mało znani od tej strony Mołdawianie. Jaki z tego wniosek? Otóż wcale nie jednoznaczny. Owszem, pijemy mniej, ale tylko w odniesieniu do innych, którzy też piją niemało. Z raportu nie wynika niestety co, jak i gdzie pijemy. Od dawna wiadomo, że lubimy wódkę i piwo, nie uważając wina. Od niedawna, że przepisy na drinki też znalazły swoje miejsce w naszych notatnikach. Spożycie alkoholu w Polsce  zmienia się tak samo, jak inne nasze przyzwyczajenia. Nawet król drugich dań – schabowy – ustąpił miejsca popularnej kuchni śródziemnomorskiej. Przynajmniej w deklaracjach.

Lubimy wódkę, bo

Bo jest lokalna, stosunkowo niedroga i wiadomo, czego się po niej spodziewać. Na temat tego, czy jest smaczna ,opinii jest pewnie tyle, ilu pijących. I dobrze, bo dzięki temu, że się na niej znamy ,zrobiliśmy z niej produkt eksportowy naprawdę wysokiej jakości. Niech inni też wiedzą, że Polak potrafi. Nie tylko pić.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Pijany Polak to już mit

Autorem artykułu jest Miłosława Dobrowolska


Ostatni raport WHO dobitnie pokazuje, że już nie jesteśmy pierwsi w Europie. Stereotyp zataczającego się Polaka skutecznie obalają nasi sąsiedzi. Czasami dobrze nie być pierwszym. Pytanie tylko, czy to nie czcze deklaracje, bo rzeczywistość nie bardzo to potwierdza.

Stereotyp godzi w człowieka

Nic bardziej nie utrwala stereotypów, jak postępowanie zgodnie z nimi. Przeciętny polski turysta bez oporów i z chęcią to udowadnia. Wykupujemy all inclusive i bar jest nasz. W renomowanych i tych mniej uważanych resortach pijemy, ile możemy, bo przecież „jest za darmo” i grzechem byłoby nie skorzystać.  A tu nagle okazuje się, że wcale nie jesteśmy tacy grzeszni, bo inni w Europie piją więcej. Pytanie, czy raport WHO pokazuje nas samych u nas, czy, przez niedopatrzenie, pominął nasze gościnne występy.  Bo prawdą jest, że wizerunek turysty mocno odbiega od  poprawnego politycznie obywatela. Sami tego doświadczamy na własnej skórze, gdy odwiedzający nas tłumnie obywatele Wielkiej Brytanii, po spożyciu naszych mocnych piw i wódek, roztaczają swe niebagatelne uroki. My sami nie jesteśmy wcale lepsi. Wyjeżdżając do ulubionych ostatnio krajów północnej Afryki zapominamy, że w ich kulturze nie jest to dobrze postrzegane. Uprzejmy pracownik hotelu nie zwróci nam uwagi, że przeholowaliśmy, ale to nie oznacza, że nie opowie w domu, jak bardzo jesteśmy niepoprawni.

Liczby nie kłamią

Być może, ale nie mówią też całej prawdy. I tak pewnie jest w tym wypadku. Patrząc na dane z raportu można byłoby sadzić, że jesteśmy przyzwoitym narodem, bo plasujemy się w środku stawki.  Eksperci WHO wzięli pod uwagę alkohol pod różnymi postaciami – wódkę, wino i piwo – po czym skrzętnie przeliczyli to na  ilość czystego spirytusu przypadającą na głowę pojedynczego mieszkańca. Lepsi od nas okazali się Czesi, Węgrzy czy Rosjanie, ale bezwzględnie zdystansowali nas mało znani od tej strony Mołdawianie. Jaki z tego wniosek? Otóż wcale nie jednoznaczny. Owszem, pijemy mniej, ale tylko w odniesieniu do innych, którzy też piją niemało. Z raportu nie wynika niestety co, jak i gdzie pijemy. Od dawna wiadomo, że lubimy wódkę i piwo, nie uważając wina. Od niedawna, że przepisy na drinki też znalazły swoje miejsce w naszych notatnikach. Spożycie alkoholu w Polsce  zmienia się tak samo, jak inne nasze przyzwyczajenia. Nawet król drugich dań – schabowy – ustąpił miejsca popularnej kuchni śródziemnomorskiej. Przynajmniej w deklaracjach.

Lubimy wódkę, bo

Bo jest lokalna, stosunkowo niedroga i wiadomo, czego się po niej spodziewać. Na temat tego, czy jest smaczna ,opinii jest pewnie tyle, ilu pijących. I dobrze, bo dzięki temu, że się na niej znamy ,zrobiliśmy z niej produkt eksportowy naprawdę wysokiej jakości. Niech inni też wiedzą, że Polak potrafi. Nie tylko pić.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Klejnoty szlaku winnego w Stellenbosch

Klejnoty szlaku winnego w Stellenbosch

Autorem artykułu jest Darek Hencner



Stellenbosch uważany jest za centrum produkcji wina w Republice Południowej Afryki. Do zwiedzania otwartych jest tutaj ponad 100 winnic, przy tak wielkim wyborze trudno jest wybrać najciekawsze.

Jedną z atrakcji turystycznych Kapsztadu jest degustacja win w lokalnych winnicach. Warto jest wtedy poświęcić trochę więcej cennego czasu i  spędzić przynajmniej jeden dzień w Stellenbosch, uważany za winiarską stolicę RPA. To drugie najstarsze miasto w Afryce Południowej (po Kapsztadzie), założone w 1679 roku przez holenderskiego gubernatora ówczesnej Kolonii Przylądkowej – Simona van der Stela. Stellenbosch od samego początku pełnił rolę jednego z głównych centrów kształtowania się kultury białych kolonizatorów,  leży około 50 km na wschód od Kapsztadu i słynie z uniwersytetów i z wina. Miasto ma swój unikalny urok – tonące w zieleni eleganckie, zabytkowe budynki (dominują te z XIX w.) utrzymane w stylu przylądkowo-holenderskim, georgiańskim i wiktoriańskim tworzą przyjazną atmosferę spokoju, a otaczające je góry Helderberg, Simonsberg, Stellenbosch czy Jonkershoek stanowią niezmiernie malownicze tło. Jego winnice dają aż 15% całkowitej  produkcji wina w RPA. Jadąc z Kapsztadu autostradą N1 do Paarl, weź zjazd numer 39. Villiera powinna być twoim pierwszym przystankiem, pomimo że jest to nowicjusz w Stellenbosch (farma została przeniesiona przez biurokratycznych powodów z Paarl w 2002 roku). Farmę zakupiła rodzina Grier w 1983 roku i od tego czasu jej wielkość powiększyła się ponad czterokrotnie. Obecnie, oprócz tradycyjnych degustacji i zwiedzania piwnic organizowane są safari w Villiera Wildlife Sanktuarium otwartym w 2009 roku. Sala degustacji win w Villiera jest jedną z najnowocześniejszych całym okręgu. Zbudowana przez Projektantów Wnętrz Ginger Lee ze Stellenbosch, oddana została do użytku pod koniec lipca 2011 roku. I choć nowoczesny wystrój z butelkami szampana pod kwarcowym światłem, obecność śpiącego kota Megaflash, przypomina, że ​​jest to rodzinny biznes. Winnica zasilana jest energią elektryczną pochodzącą z największych w RPA paneli ogniw słonecznych, o powierzchni 940m2 - zamontowanych na dachu. Generowane tutaj 132kW energii elektrycznej łączy się z siecią krajową. Całkowity koszt instalacji wyniósł R4,1 milionów (ok. 1.7 mln PLN). Cena ta była by dwukrotnie wyższa gdyby zamiast zasilania sieci krajowej użyto akumulatory do przechowywania energii. Sacuje się, że iwestycja ta spłaci się w ciągu ośmiu lat. Zainstalowane we wrześniu 2010 roku ogniwa słoneczne wykonane zostały Kapsztadzie przez francuską spółkę, eksportującą je głównie do Hiszpanii i Francji. Zasilanie energią słoneczną to bardziej eleganckie, dyskretne i ciche rozwiązanie na globalne ocieplenie niż farmy wiatraków niszczące wspaniałe widoki. Wkrótce większość winnic będzie zasilanych w ten właśnie sposób.

 Prywatnymi gośćmi winnicy zajmują się dobrze przygotowani asystenci, podczas gdy tour operatorzy Wine Flies i  Story Tours mają swoich przewodników mówiących w kilku językach, specjalnie przeszkolonych przez Villiera w celu prowadzenia zagranicznych grup. Na liście degustowanych win, obok lokalnych są również wina z Domaine Grier - 25 ha winnicy w Roussillon, w południowo zachodniej Francji, gdzie kuzyn Szymona - Jeff robi wino kiedy w RPA jest wiosna, na jesień wraca do Stellenbosch. Produkcja wina z dwóch zbiorów rocznie maksymalnie wykorzystuje umiejętności tego bardzo zdolnego winiarza.

 Tradition Brut NV Méthode Cap Classique produkowany w Villiera  jest wyznacznikiem  szampana z RPA. Jest on tradycyjną mieszanką Chardonnay, Pinot Noir i Pinot Meunier. Jeff zastępuje Meunier dużo tańszym Pinotage i możesz kupić  ten wyśmienity, z aromatem świeżych drożdży trunek za 35 PLN.  Na zasadzie kontrastu, Grier Brut NV jest 50% droższe. Mieszanka Chardonnay, Maccabeu i Carignan, to ma niewiele wspólnego z winami z Villiera. Restauracje specjalizujące się w daniach rybnych w stylu śródziemnomorskim  są głównymi  nabywcami Domaine Grier i wytrawnego Maccabeu.

Następny przystanek to Webersburg na Helderberg. Ta modelowa winnica w RPA z białymi ścianami  jest własnością Freda Webera, który fortunę sprzedając Toyoty w Polokwane, kiedy jeszcze było zwane Pietersburg. Fred sprzedał część farmy powstałej w 1693 roku słynnemu golfiście z RPA, Erniemu Els, dziś Webersburg otoczony jest jednymi z najmodniejszych winnic w RPA.  W Ernie Els Wines obejrzymy pamiątki dokumentujące wielką karierę właściciela winiarni – Erniego „The Big Easy” Elsa (warto odwiedzić też jego cenioną restaurację Big Easy w Stellenbosch). Sąsiedni Rust & Vrede, jest domem dla restauracji ogłoszonej najlepszym miejscem kulinarnym w RPA w 2010 roku przez  magazyn"Eat Out". Po drugiej stronie doliny, deweloper nieruchomości z Moskwy, Preston Haskell, najlepszy przyjaciel księcia Alberat z Monako, co roku organizuje zabawę sylwestrową we Fresnaye. Ostatni przystanek na naszej wycieczce przez Stellenbosch jest Vergenoegd. Jak stary dowcip mówi, jeśli chcesz zobaczyć jak wino robiono w RPA 50 lat temu, odwiedź Vergenoegd za 10 lat. Architektonicznie jest to najpiękniejsze gospodarstwo w Prowincji Przylądkowej Zachodniej z oryginalnymi dzwonkami niewolników i kaczymi jajami na sprzedaż w sali degustacji w zabytkowym dworku. Restauracja Pomegranate przeniesiona tu z Melville 17 lat temu i oferuje obiady gotowane z inspiracją od wtorku do soboty. Spróbuj pieczoną kaczkę z Terrace Bay Shiraz. Pycha. Zjedź na autostradę N2, z łatwością dojedziesz do Kapsztadu, do cywilizacji XXI wieku.Villiera to nie tylko winnica, jest tam też sanktuarium zwierząt

---

Darek Hencner, turysta, miłośnik wycieczek do Afryki


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 21 lutego 2012

Zwyczaje związane z piciem alkoholu w Chinach

Zwyczaje związane z piciem alkoholu w Chinach

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Panujący powszechnie mit, na temat domniemanej abstynencji Chińczyków, to dosłownie – mit. Ludzie tej narodowości, nie stronią w jakiś szczególny sposób od alkoholu, po prostu, niezbyt dobrze znoszą skutki uboczne jego spożywania.
 W historii kraju, odnajdujemy zapiski świadczące o tym, że już od siódmego wieku, w czasach panowania dynastii Tang, alkohol, a dokładniej wino, stanowiło nieodłączny element ważniejszych uroczystości i świąt. Obecnie Chińczycy lubią napić się alkoholu szczególnie podczas rozmów biznesowych, "do kolacji", jak również spędzając czas w barach.
Podobnie, jak na typowo polskich weselach, para młoda powinna wznieść toast z gośćmi. Tu jednak zadanie jest nieco utrudnione, ponieważ należy zrobić to indywidualnie z każdym. Jeżeli więc jest to zadanie ponad siły pary młodej, wówczas proszą oni o pomoc swoich drużbów i przyjaciół. Znane są również symboliczne, małe buteleczki alkoholu, które ofiaruje się Buddzie.
Chińczycy, zarówno jak Polacy, znają magiczną właściwość alkoholu, którą jest sprzyjanie zawieraniu nowych znajomości. W Chinach fakt ten wykorzystuje się nie tylko na prywatnym szczeblu życia towarzyskiego, ale również w kontaktach służbowych pomiędzy partnerami biznesowymi. Co więcej, wznoszenie toastów, przyjęło tu charakter swego rodzaju gry. Wymawiane podczas czynności picia słowo Ganbei, nie oznacza tu znanego nam „na zdrowie”, ale „do dna”, co już samo przez się sugeruje sposób picia. Jeżeli ktoś z pijących nie zastosowałby się do tej wytycznej, wówczas wśród towarzystwa „traci twarz”. Nie chodzi tu jednak o to, aby pić na umór i do nieprzytomności. Wygrywa bowiem ten, kto jak najdłużej zachowa „trzeźwość umysłu”.
Jeżeli toast wznosi się słowami He yikou („wypijmy łyczek”) lub Suibian he! („pijemy według uznania”), wówczas wyklucza się zasadę picia „do dna”. Znanie tych właśnie zwrotów może okazać się niezwykle przydatne szczególnie podczas picia alkoholu o nazwie Baijiu, który to jest niezwykle mocny.
A jaki rodzaj trunków Chińczycy lubią pić najbardziej? Nie ma tu jednego szczególnie przez nich preferowanego. Panują tu trendy i mody na picie konkretnego rodzaju alkoholu, podobnie jak w całej Europie. Tak jak w Polsce, dużą popularnością cieszy się piwo. W dobrym tonie jest podczas spotkania towarzyskiego, zastawić cały stół butelkami tak, aby każdy z gości sam mógł sięgać po kolejne.
W ramach podsumowującej ciekawostki, warto dodać, iż Chińczycy uważają, że picie alkoholu w niewielkich ilościach jest bardzo korzystne dla zdrowia, a także sprzyja poprawie sił witalnych. Tu szczególnie mowa o całej masie przeróżnych nalewek, które produkowane są z ziół, a także zwierząt. Do najbardziej znanych należą tu nalewki z węży, skorpionów, żab i jaszczurek.
---
T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 12 lutego 2012

Jak zmieniła się kultura picia wódki w Polsce?

Jak zmieniła się kultura picia wódki w Polsce?

Polska wódką stoi
fot: jupiterimages
Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Należymy do producentów najlepszych, czystych wódek, słynących z najwyższej jakości i najlepszych walorów smakowych. O polskiej wódce słychać na całym świecie. A co sądzą oni sami Polacy?
Okazuje się, że na przestrzeni trzydziestu ostatnich lat, zdecydowanie zmieniła się kultura picia alkoholu w naszym kraju. W latach osiemdziesiątych pito przede wszystkim czystą z kieliszków, rzadko nawet popijając ją jakimkolwiek innym napojem. Bardziej preferowane były tu tak zwane „zagryzki”. Po wypiciu kieliszka wódki, zagryzało się jej smak śledziem lub korniszonem.
Od tego czasu bardzo zmniejszyła się liczba osób, które preferowałyby właśnie taki sposób jej spożywania. Zaczęto więc mieszać wódkę z różnymi innymi napojami i szybko zorientowano się, że jest ona najlepszą bazą do najróżniejszych, alkoholowych koktajli.
Najprostszym sposobem mieszania wódki, jest podawanie jej z sokami owocowymi. Najlepiej z dwóch rodzajów owoców, z czego jednym z nich jest gęsty syrop. Jego zaletą jest o wiele bardziej intensywny smak oraz zwiększenie walorów wizualnych samego drinka. Ze względu na gęstość syropów, czy to malinowego, wiśniowego czy truskawkowego, w drinku tworzą się przyjemne dla oka warstwy.
Intensywność smaku oraz mocy drinka z wódką zależna jest od proporcji. Jeżeli chcemy, aby koktajl był delikatny w smaku i słodki, dodamy więcej soku i zdecydowanie mniej samej bazy alkoholowej. Rozwiązanie tego typu jest preferowane przede wszystkim przez osoby, które zdecydowanie nie przepadają za mocnym i ostrym smakiem wódki.
Są jednak jeszcze tacy, którzy lubią napić się dobrej, czystej wódki z kieliszka. Jednak nawet ta najlepszej marki najczęściej popijana jest napojem, który zneutralizować ma jej smak. Tu też najczęściej sięga się po owocowe soki. Nie powinno się popijać/zapijać wódki napojami bardzo słodkimi i gazowanymi, gdyż mogą one wpłynąć na szybsze upicie się.
Oczywiście pamiętać należy, że każdy rodzaj alkoholu, niezależnie w jaki sposób spożywany, powinien być pity rozsądnie. Tu również tendencje wyraźnie się poprawiły. Mocnych alkoholi nie pijemy po to, aby się upić, ale po to, aby delektować się ich smakiem w umiarkowanych ilościach. Dlatego też najczęściej stawiamy jakość nad ilość i bardzo słusznie.
Ostatnie badania rynku alkoholowego w Polsce dowiodły, że coraz większym zainteresowaniem wśród mocnych alkoholi cieszą się zagraniczne whisky, a aż 50% rocznie spożywanego przez Polaków alkoholu pochodzi nie z tradycyjnej wódki, ale z piwa.
---
T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 27 stycznia 2012

Cuba Libre - czyli rumowa klasyka

Autorem artykułu jest lukwec


Dzisiaj pragnę przedstawić i niejako rozłożyć na czynniki pierwsze największą klasykę rumowego menu, tj. drink Cuba Libre. Rozpocznę może od kwestii związanej z nazwą. Skąd się wzięła? Pierwszy człon wziął się od...nazwy kraju, w którym powstał :) Tak od Kuby. To akurat nie było takie trudne.


Drugi człon ma już natomiast bezpośrednie powiązanie z wydarzeniami historycznymi, jakie miały miejsce na tej przepięknej wyspie na przełomie XIX i XX wieku. Ta "wolność" (hiszp. libre - wolna, "Wolna Kuba" - Cuba Libre) to wyzwolenie spod nadzoru hiszpańskiego, dzięki wydatnej pomocy Wielkiego Brata z USA, który objął pięknego południowego sąsiada protektoratem w antyhiszpańskim powstaniu.

Dodatkowo przesłał hektolitry swojego kultowego napoju gazowanego - coca coli, która została wykorzystana do kultowego trunku Kuby - rumu. W taki oto sposób narodził się drink serwowany w wielu zakątkach świata.

Składniki

Jako bazę wyjściową proponuję wziąć przepis z IBA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Barmanów):
- 50 ml białego rumu
- plaster limonki
- 100 ml coca coli
- wysoka szklanka
- lód

Do wysokiej szklanki wypełnionej lodem dolewamy rumu. Dodajemy plaster limonki i zalewamy colą.

Powyższy zapis to wzorzec. Jak świat długi i szeroki tak modyfikacje są różne. Ja chciałbym przedstawić swoje spostrzeżenia.

Szkło

Wg standardu jest to wysoka szklanka. Moim zdaniem (ale nie potrafię podać racjonalnych argumentów - czyste odczucie) użycie niskiej szklanki (np. do whisky lub tumblera) sprawia, że drink staje się bardziej "prestiżowy". Ale to moje urojenie, także myślę, że to tak naprawdę szczegół, który nie powinien mieć wpływ na radość z drinka.

Lód

Do szkła dodajemy lód - koniecznie! I koniecznie nie żałujemy. Wersje bez lodu czy z małą ilością powodują, że drink jest za ciepły, a to psuje smak. Ja dodaję 4-5 kostek, by dobrze schłodził tak rum jak i colę, a smak rumu żeby rozlegał się wraz z ocieplaniem w ustach.

Rum

Standardowo - biały. Ja mam jednak teorię, że cola świetnie współgra ze smakiem rumu i jakość rumu jest wyczuwalna w drinkach. Polecam więc używać lepszych rumów, nawet 12-letnich, tworząc tzw. "Premium Cuba Libre".

Limonka

Absolutnie tak. Świeża limonka to coś, co nadaje drinkowi charakteru. Cytrynę należy traktować jako substytut z konieczności.
Ewentualnie można wycisnąć parę ml soku, by się lepiej zmieszał z colą, ale plaster spełnia też funkcję dekoracyjną, więc może dobrym rozwiązaniem jest np. lekko wycisnąć sok z plasterka i wrzucić go do szklanki? (taki kompromis).

Cola

Koniecznie schłodzona, by nie powodować szybkiego topnienia lodu. Do wyboru i własnej weny czy robić drink "dietetyczny" i używać light czy jednak standardowo. Podejrzewam, że zwolenników i przeciwników na obie strony można znaleźć, nie będę więc rozstrzygał tego dylematu.

Proporcje Cuba Libre

Myślę, że dawka 50 ml rumu/drink jest optymalna, moc można regulować colą. Jeśli 1:2 jest zbyt mocna, to myślę, że w szklance zmieści się też 1:3 (50:150 ml), co może być wersją optymalną. Większe rozwodnienie może zgubić smak rumu więc nie polecam.

Zamienniki

Na rynku pojawia się coraz więcej drinków gotowych do spożycia (są to produkty z segmentu RTD - ready to drink). Myślę, że jest to dobra alternatywa, np. w miejscach, gdzie nie mamy komfortu spożycia przygotowanego drinka. Tylko koniecznie dobrze schłodzonego. Ciepłe jest be. Moim zdaniem nie należy jednak przedkładać gotowych mieszanin nad własnym przygotowaniem.

Własnoręcznie sporządzone Cuba Libre - króluje :)
---
pozdrawiam
lukwec
Drinki z rumem - www.havanaclub.com.pl
Drinki z wódką - www.e-wodka.com.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Absynt – rytuały picia Absyntu

Absynt – rytuały picia Absyntu

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki

Absynt. Bez problemu niemal każdy skojarzy te nazwę z bardzo mocnym alkoholem o charakterystycznej, zielonej barwie. Równie wielu, słyszało również o pewnych osobliwych właściwościach tego trunku, który w różny sposób może zadziałać na pijące go osoby.
Absynt wytwarza się poprzez proces destylacji różnych ziół, z szczególnym udziałem kwiatów oraz liści piołunu i anyżu, a także dodatkiem hyzopu i włoskiego kopru. Zioła te, z wyłączeniem hyzopu, nazywane są nawet świętą trójcą. Dobór pozostałych ziół zależny jest od tego, w jakim regionie wytwarzany jest alkohol. Mogą tu bowiem znaleźć się również domieszki jałowca, muszkatołowca, kolendry, melisy lekarskiej i innych.
Ten zielony trunek zaliczany jest do likierów lub wódek smakowych (do wódek ze względu na swoją moc).
Istnieje kilka sposobów podawania i konsumpcji Absyntu. Pierwszy z nich określany jest rytuałem ognia. Nad pustym kieliszkiem trzymamy łyżeczkę z kostką cukru. Następnie wlewamy trunek do kieliszka, kierując strumień właśnie na kostkę. Gdy już nalejemy odpowiednia ilość, nasiąknięta alkoholem kostkę cukru podpalamy, tak aby cukier stopił się i dostał do alkoholu. Kiedy płomień zacznie już dogasać, wówczas dolewamy wodę mineralną, mieszamy i od razu wypijamy. Należy wiedzieć, że podpalanie trunku nie zmienia jego walorów smakowych, a jest jedynie efektowną sztuczką (czasem niebezpieczną).
Rytuał wody rozpoczynamy od wlania do kieliszka bądź szklanki około dwudziestu do trzydziestu mililitrów absyntu. Tu także używa się łyżeczki i cukru, jednak przelewa się przez niego wodę tak aby się roztopił. Użyta woda powinna być niemal zmrożona i nie przekroczyć stosunku 1:3 (choć stosuje się również proporcje 1:5 i 1:7). kiedy cukier się rozpłynie, mieszamy używana łyżeczką i pijemy powoli.
Istnieje również sposób „powietrze”, który bardzo popularny jest w centralnej Francji, a także w Polsce. Ten rytuał powietrza przeprowadzany z użyciem absyntu, nazywany jest również „sposobem Janisa”. Cukier podgrzewamy na łyżeczce do momentu, aż zmieni się w syrop, który następnie wlewamy do szklanki. Dodajemy absynt w stosunku 1:1, nalewając go po ściance naczynia i podpalamy. Płomień zdmuchujemy i wypijamy roztwór.
Absynt wykorzystuje się także jako składnik kolorowych drinków. Zarówno jako baza do drinka, jak również w tworzeniu mieszanek z innymi alkoholami. W Polsce jednak stosunkowo rzadko podaje się drinki z Absyntem. Jest to jednak bardzo rozpowszechniony sposób wśród amatorów tego trunku, ponieważ wymieszanie go z innymi, słodkimi likierami, neutralizuje jego wyjątkowo gorzki smak. Należy jednak tak dobrać proporcje, aby inny alkohol, nie wykluczył całkowicie smaku Absyntu. Koneserzy upodobali sobie również picie zielonego napoju z szampanem lub winem musującym.
---
T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 21 stycznia 2012

Jak whisky piją Polacy?

Jak whisky piją Polacy?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Polska jest krajem w którym systematycznie wzrasta popyt na alkohole luksusowe. Zgadzają się z tym stwierdzeniem inwestorzy, którzy dostrzegli duży potencjał na naszym rynku i powoli zapełniają lukę w branży. Największą popularnością cieszy się whisky, którą tak naprawdę dopiero poznajemy.
sxc.hu


sxc.hu

 Po bursztynowy trunek najczęściej sięgają mężczyźni w średnim wieku i o wysokim statusie społecznym. Drugą grupą są młodzi panowie, których ciekawość przyciąga do szklaneczki whisky. Pragną sprawdzić, co takiego jest w alkoholu, którym zachwycają się miliony ludzi na całym świecie i który cieszy się niesłabnącym prestiżem. Niestety najczęściej mocny i wytrawny smak whisky zmusza  smakoszy-amatorów do doprawienia jej słodkimi napojami. Znawcy gatunku uważają, że nie jest to nic innego jak profanacja wspaniałego smaku i aromatu. Najczęściej też Polacy sięgają po tanie  gatunki, gdyż nie rozpoznajemy niuansów smakowych i zapachowych. Rezygnujemy takze z dobrej szkockiej whisky na rzecz francuskich, gorszych odpowiedników. Należy więc jednoznacznie stwierdzić, że nie potrafimy pić trunku. Niektórzy decydują się na kolejne próby ze względu na panującą modę – w końcu picie whisky jest i zawsze będzie w dobrym tonie. Wiele osób uważa alkohol za przereklamowany i utrzymuje przekonanie, że polski bimber jest lepszy.

Nie wszyscy konsumenci nie potrafią odkryć głębię smaku. Na szczęście rośnie grono osób, które nie tylko chcą spróbować, ale także nauczyć się smakować whisky. Do grona zainteresowań dochodzi także chęć poznania historii alkoholu, sposobów wytwarzania, różnic pomiędzy gatunkami, a także pragnienie posiadania umiejętności wychwytywania tego, co w trunku jest najlepsze.

Polski konsument dopiero poznaje luksusowe alkohole, wszystkiego musi się nauczyć. Naprzeciw jego potrzebom i wymaganiom wychodzi szereg firm, które oferują specjalistyczne kursy. W ten sposób wykształcą potencjalnych klientów, którzy dowiedzą się jakie whisky jest dobre, co oznacza dany kolor, z jakiego regionu pochodzi najlepsza whisky. Zdobędą także wiedzę jak przechowywać i podawać whisky, a czego zdecydowanie unikać. Jak na razie wszystko co robimy jest dokładnie odwrotne do tego, co sugerują znawcy tematu. Coca-cola zamiast wody, schłodzona lub z kostkami lodu whisky jest tym, czego powinniśmy się wstydzić. Na szczęście jesteśmy młodymi konsumentami z którymi rynek wiążę wielkie nadzieje. Dlatego też można nam wiele wybaczyć, a jeszcze więcej zainwestować.
---
Chivas Regal

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 13 stycznia 2012

Chivas Regal – historia powstania

Chivas Regal – historia powstania

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


internet
internet












Na świecie istniej niezliczona ilość gatunków whisky. Te szlachetne – Single Malty i te bardziej popularne – Blended Whisky, zyskały znanie niejednego smakosza mocnych trunków. Tak naprawdę, historia whisky to historia każdej gorzelni, każdego producenta i każdej marki z osobna.
Legenda głosi, że produkcja whisky została zapoczątkowana przez świętego Patryka już w V wieku. Do Szkocji, uważanej dziś za ojczyznę whisky, technologia przywędrowała właśnie za pośrednictwem tego świętego, który przybył z Irlandii i przekazał wiedzę na temat metod fermentacji owoców mnichom. Początkowo alkohol był używany w celach leczniczych. Przez wieki historia produkcji whisky była dość burzliwa ze względu na walkę producentów z władzą, która to nakładała nowe podatki, to próbowała wprowadzać prohibicję.

internet
W końcu nastał rok 1801, w którym skromny Szkot William Edward Chivas otworzył delikatesy w mieście Aberdeen. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się tak dużego sukcesu trunku, nazwanego później jego nazwiskiem. W pierwszych latach działalności delikatesy skupione były na dostarczaniu swoim klientom produktów najwyższej jakości. Po latach, do interesu dołączyli bracia: James i John, i tak w 1857 roku oficjalnie powstała firma Chivas Brothers. Trunki firmowane nazwiskiem Chivas okazały się strzałem w dziesiątkę – trafiły w gusta nie tylko „zwykłych zjadaczy chleba”, ale także w najbardziej wysublimowane gusta arystokracji i samej królowej Wiktorii. Alkohol zdobył przydomek Księcia Szkockiej Whisky, co stanowiło w tamtych czasach najlepszą reklamę.

Przekonanie o konieczności stworzenia nowego rodzaju whisky – bardziej łagodnego, doprowadziło do tego, że bracia Chivas mieszali różne gatunki destylatów w celu otrzymania whisky nowej jakości, bardziej łagodnej w smaku. Blended Whisky złożona z destylatów słodowych i zbożowych została po raz pierwszy uznana na mocy prawa w Spilit Act w roku 1860. Do sukcesu whisky przyczyniła się zaraza, która zaatakowała francuskie winnice w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Amatorzy wina, porto, sherry i brandy, w obliczu kurczących się zapasów tych alkoholi, znaleźli alternatywę w postaci whisky.

internet
Pierwszą naprawdę luksusową dwudziestopięcioletnią whisky wypuszczono w 1909 roku. Chivas Regal tak bardzo zasmakowała Amerykanom, że wkrótce zapotrzebowanie przewyższało możliwości produkcyjne. W latach pięćdziesiątych rynek podbił Chivas dwunastoletni, który dzięki swojemu niepowtarzalnemu smakowi i reklamom w „New Yorker” zyskał międzynarodowe aplauz. Pomimo wielu sukcesów marka Chivas nie spoczywa na laurach i ciągle się rozwija. W 1997 roku wprowadza nową mieszankę Chivas Regal 18 Year Old Gold Signature o bardzo złożonym aromacie.

Pomimo tego, że firma została przejęta przez Grupę Pernod Ricard i zmieniła styl produkowanej whisky, to serca i podniebienia smakoszy całego świata nadal pozostają jej wierne. Po stu latach od pojawienia się pierwszej luksusowej whisky, w 2007 roku Chivas znów zaskakuje dwudziestopięcioletnią Blended Whisky. Tajemnica sukcesu Chivas Regal tkwi w umiejętnościach i doświadczeniu blenderów, odpowiedzialnych za łączenie destylatów w jedną, harmonijną kompozycję.
internet
---
Chivas Regal

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Winny dylemat – jakie wino do kolacji?

Winny dylemat – jakie wino do kolacji?

Autorem artykułu jest Krzysztof Lewak


© Wiesław falko Fałkowski


Półmrok świec, wykwintne potrawy i zapach wina unoszący się w pokoju... No właśnie, tylko jak wybrać odpowiedni alkohol? Jakie wino pasuje do ryb, a jakie do cielęciny? Jakie najlepiej uwydatni zalety smażonego steku? Istnieje kilka reguł dobierania win do serwowanych potraw.

Drób na smaczny początek
Powszechnie panuje zasada, że do kurczaka i indyka najlepsze jest wino białe. Dużo w tym prawdy, jednak wybór alkoholu zależy od metody przyrządzenia mięsa i serwowanych dodatków. Jeśli drób jest delikatne i słabo przyprawione, możemy dobrać intensywniejsze wino np. Chardonnay. Jeśli kurczaka serwujemy z sosem lub mocno przyprawionego, adekwatnym trunkiem będzie białe wino z wyraźnym owocowym posmakiem. Są jednak wyjątki - kurczak w winie oraz podawany z dodatkiem parmezanu. W tych przypadkach najlepiej sprawdzi się delikatne czerwone wino.


Wołowina na talerzu
Wołowinę najlepiej uzupełnia wino czerwone. Do smażonego steku można podać popularne Bordeaux lub wino prosto z królestwa wołowiny, a więc trunek argentyński. Zadbajmy, aby serwowane wino zawierało znaczną ilość taniny, czyli związku, który równoważy ilość tłuszczu w organiźmie.


Możliwości wieprzowiny
Największy wybór daje nam mięso wieprzowe. Do grillowanej oraz smażonej potrawy idealnie sprawdzi się delikatne, czerwone wino. Często również dania wieprzowe uzupełnia się Bordeaux, a te intensywnie przyprawione - winem korzennym. Odpowiednio zrobiona wieprzowina ciekawie komponuje się również z winem białym, szczególnie z Chardonnay.

Wino do ryby
Bogate w smaku wino Chardonnay jest sprawdzonym dodatkiem ryb o mięsie czerwonym, jak np. tuńczyk. W przypadku ryb białych, bardziej pasują białe wina o delikatniejszym smaku. Szerszą paletę win możemy zastosować przy połączeniu z łososiem. Ta ciężka i dość tłusta ryba dobrze sprawdzi się zarówno z lekkim winem czerwonym, jak i z nieco intensywniejszym winem białym. Alkohole o wyczuwalnym smaku malin lub truskawek dodatkowo wzbogacą przygotowane specjały.


Wino a owoce morza
© Wiesław falko Fałkowski
W wypadku wszystkich owoców morza – małż, krewetek, kalmarów - zawsze sprawdza się bogaty smak białego wina. Do eleganckiego mięsa z homara szczególnie sprawdza się biały Burgund, który wydobywa smak białego mięsa. Z kolei charakterystyczną strukturę ostryg uwydatni wino musujące.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 8 stycznia 2012

Piwa belgijskie

Piwa belgijskie

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Mowa będzie o trunkach trapistów, czyli o wyrobach zakonnych, które dziś – wespół z browarami klasztornymi – produkują największe koncerny w Belgii.
Z odmian najbardziej znanego Chimay przytoczyć warto typ Westvleteren z Ypres – mocny, ciemny, długo leżakujący i fermentujący w drewnianych beczkach. Ponadto, wielką estymą cieszy się gatunek Labic, czyli wyrób z doliny Senne, położonej nieopodal Brukseli. Miksturę tę komponuje się z mieszanki zbóż i poddaje spontanicznej fermentacji – to jest takiej, której nie kultywuje już żaden browar na świecie. Wygląda ona następująco: brzeczki (a więc połączenie wody, pszenicy oraz jęczmienia) nie zaszczepia się drożdżami, a pozostawia w otwartych beczkach bądź w kadziach. Następnie rozchyla się wszystkie okna fermentowni – drożdże występujące w stanie naturalnym, rozpoczynają wówczas powolną fermentację. Trwa ona miesiącami, a niekiedy wydłuża się do roku leżakowania. Dojrzewanie piwka w drewnianych beczkach powinno trwać pięć lat – uzyskuje się w ten sposób doskonały, choć nieco cierpki posmak, a także średnią zawartość alkoholu (ok. 5%).
http://pourthought.wordpress.com/category/gueuze

Belgijki, lubiące pić również wina i rum, zachwalają zwłaszcza sylwestrową odmianę narodowego piwa – zwaną gueuze – tworzy się je poprzez kupażowanie różnych roczników. Ponieważ defermentuje ono w butelkach typu szampańskiego, zamkniętych naturalnym korkiem, po otwarciu uzyskujemy niewielką pianę, masę bąbelków plus nieco kwaśny posmak. Gueuze powinno leżakować około dwóch lat – jest kupowane czy zamawiane na Nowy Rok, na urodziny, imieniny i ważne rocznice.

Belgowie szczycą się swymi piwami specjalnymi – np. owocowymi. Idolem został kriek, wytwarzany z kwaśnych wiśni, rosnących na przedmieściach w Schaerbeek. Sok wiśniowo łączy się tu z piwem lambic oraz poddaje maceracji, trwającej maksymalnie osiem miesięcy. W rezultacie cieszymy swe podniebienie migdałowym smakiem, płynącym z pestek wiśni. Podobnie dzieje się z piwem Framboise oraz Frambozen, opartym na bazie malinowej. Wśród turystów, zjeżdżających do Belgii w celu poznania szumnych reprezentantów niderlandzkiego browarnictwa, furorę robo Kwak czyli piwny egzemplarz serwowany w specjalnej szklance. Gdy tę szklankę – róg ściągniemy z drewnianej podstawki, musimy wypić zawartość kufla jednym duszkiem – w przeciwnym razie złoty płyn, przy akompaniamencie głośnego „kwak!”, wyleje się na nas lub na stół. Takie to oto są belgijskie rozrywki!

Ciemne odmiany konkurują tu z jasnymi piwami, które choć mają delikatną barwę, dosłownie zwalają z nóg amatorów degustacyjnych. Takimi mocarzami są De Verboden Frucht, Duvel oraz Tripel z Brugii. Łagodniejsze, białe piwa zwą się blanche – widać w nich lekką zawiesinę zbożową. Są słabe w sensie alkoholowym, a dobrze schłodzone, znakomicie orzeźwiają. Wszystkie gatunki i odmiany pija się z odpowiednio dopasowanego szkła – mogą być to kufle, wysokie szklanki oraz wspaniałe kielichy. Do wybranych trunków dodać można plaster cytryny czy też słomkę, a na przekąskę – kromkę żytniego chleba z twarogiem oraz z rzodkiewkami. Jeśli więc nie byliście jeszcze w Belgii, zwiedzenie piwnych ścieżek tego kraju będzie dla Was wspaniałą przygodą. Przygotujcie się na liczne, smaczne degustacje!
---
T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 6 stycznia 2012

Bracia wzburzonej krwi – co nieco o dziejach pewnej whisky

Bracia wzburzonej krwi – co nieco o dziejach pewnej whisky

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Szkocki trunek o nazwie Chivas Regal to typ blended, czyli mieszanka różnych whisky zbożowych. Właścicielem marki jest Pernod Ricard, czyli francuska kompania, powstała na dawnej destylarni najlepszych absyntów.
http://mymom987.deviantart.com/art/Chivas-Regal-141007738
W skład Chivas Regal wchodzi czterdzieści odmian whisky słodowych i zbożowych – najmłodsza z nich leżakuje (minimalnie) dwanaście lat. Oto koronni reprezentanci firmy: Chivas Regall 12 YO (dojrzały smak, pełny i kremowy, wyczuwalny miód, nuta wanilii, orzechów laskowych oraz karmelu); Chivas Regal 18 YO (szlachetna jakość, długo starzona, najmłodszy składnik dojrzewa przez minimum 18 lat! – uwodzi smakiem czekolady oraz pomarańczy, w zapachu łączy woń korzenną i cytrusy, wykończone nutką wytrawnej sherry); Chivas Regal 25 YO (limitowana edycja, dostępna tylko w wybranych punktach, na rynku istnieje od 2007 roku, inspiracją do jej powstania była pierwsza whisky Chivas Regal, z roku 1900 – w smaku wyczuć można słodką pomarańczę, w zapachu słodki marcepan i gorzki orzech).
Ogólnie, całe przedsięwzięcie, związane z produkcją tej kultowej whisky, wiąże się z „braterskim porozumieniem”, z początku XIX wieku. Otóż w 1801 roku młody handlarz win, William Edward, rozprowadzający po Szkocji rozmaite spirytualia, założył w mieście Aberdeen swoją niedużą firmę. W niedługi czas potem, dołączył do niego James Chivas (!), autor unikatowych receptur tzw. „mocnych trunków”. Produkowane przez panów alkohole szybko podbiły lokalny rynek – trafiły nawet na dwór królowej Wiktorii, a ta wyróżniła dzielnych fabrykantów, zamawiając u nich trunki na różne imprezy, szykowane dla monarchii. „Chivas whisky” otrzymuje wówczas miano „Księcia Szkockiej Whisky”. Tytuł ten spowodował szybki rozwój całego przedsiębiorstwa. W 1857 roku do Jamesa dołączył jego brat, John. Tak powstała nazwa Chivas Brothers, po dziś kojarzona ze znakomitą szkocką „wodą ognistą”.
Wszyscy wspólnicy trzymają są jednej reguły produkcyjnej – „u smakoszy whisky, krew wzburzyć może tylko ten gatunek, który niebywale starannie jest przyrządzany”. Wysokie standardy, cechujące markę, są strzałem w dziesiątkę. Świetnie sprawdziły się na – powstającym na przełomie wieków – rynku wybrednych klientów. Bracia Chivas opracowali unikatową kompozycję szkockiej – ma ona łagodniejszy smak, więc idealnie sprawdzi się na spokojnej imprezie w gronie bliskich. Poza tym smakuje też kobietom, co było swoistym hitem na ówczesnym rynku alkoholi. Marka przetrwała do czasów obecnych, co jest potwierdzeniem jej klasy i wyrazistości.
---
T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl